Jakiś czas temu do kin amerykańskich, a potem polskich, wszedł film pod tytułem „Bogowie Egiptu” w reżyserii Alexa Proyasa. Film czerpie z mitologii starożytnego Egiptu wprowadzając między ludzi bogów. Historia przedstawiona w obrazie opowiada o walce dwóch bogów o panowanie nad Egiptem, która to walka przepleciona jest wątkiem miłosnym dwójki ubogich Egipcjan. Oba wątki są dość proste i nie wymagają od widza wiedzy czy uwagi. Do tego jeszcze doszły efekty specjalne, które towarzyszyły widzowi niemalże w każdej scenie filmu. Ich nasycenie sprawiło, że recenzje filmu nie były zbyt przychylne. Wielu krytyków zarzucało Proyasowi, że przespał jakieś 15 lat, bo takie wykorzystanie efektów specjalnych było modne i zachwycało na początku XXI wieku. Tymczasem reżyser postawił znów na „odgrzewany kotlet”, który można było zrobić zupełnie inaczej, nowocześniej.
Oglądając dzieło Proyasa ma się wrażenie, że aktorzy na planie poruszali się wyłącznie po green boxach lub blue boxach. Wszystko jest jednym wielkim efektem specjalnym. Mimo to film ogląda się dobrze. Wartka akcja, wciągające przygody sprawiają, że chce się zobaczyć obraz do końca. Kontrast wysokich bogów z małymi ludźmi też nie jest taki duży. Ludzie w końcu pokazują swój spryt i zaradność, a także lojalność, której bogowie powinni się od nas uczyć. Film opowiada bowiem historię miłosną dwójki zakochanych w sobie ludzi Beka i Zayi. Ich miłość jednak zostaje poddana wielkiej próbie, do przejścia której zostaje zaangażowany bóg Horus. Horus bowiem miał przejąć tron po swoim ojcu, Ozyrysie. Jednak w dniu koronacji, brat Ozyrysa, Set, zabija króla i oślepia i skazuje na wygnanie niedoszłego króla, Horusa. Bek, aby wyrwać ze szponów śmierci swoją ukochaną Zayę, postanawia pomóc Horusowi pokonać Seta. I tak się zaczyna ta epicka opowieść.
Wielu krytyków zarzuca, że obraz Proyasa nie wykorzystał w pełni możliwości, jakie daje współczesna technika, technologia, komputery i informatyka. „Bogowie Egiptu” mają sceny, które są odtwórcze, zamiast puścić wodzę fantazji i wyobraźni i utkać prawdziwie epicką powieść o miłości, odwadze, determinacji i o bogach starożytnego Egiptu. Krytycy porównują także scenę koronacji Horusa ze scenami wjazdu Kleopatry do Rzymu czy też wyścigu rydwanów Ben-Hura. Jak przekonują krytycy, efekty specjalne to sedno tego filmu, więc położenie ich oznacza porażkę całego obrazu.
Film jest lekki i przyjemny, pomimo druzgocących opinii krytyków. To taka opowieść na niedzielne popołudnie, nie wymagająca zbyt dużego wysiłku intelektualnego. Nawet jeśli prześpi się kilka scen, szybko się widz zorientuje, co się dzieje. Zatem warto „Bogów Egiptu” zobaczyć.
Bogowie Egiptu
Sierpień 30, 2016 by Rozalia
Brak komentarzy »
Jeszcze nie skomentowano.