Na ekrany polskich kin wszedł film, na który czekało całkiem spore grono wielbicieli komiksowej postaci Doktora Strange. Marvelowski czarodziej oczarował fanów w Stanach Zjednoczonych, a teraz zarzucił sieci na serca polskich fanów. Do tej pory film zarobił 494 028 124 dolary. Film nosi tytuł „Dr Strange”, a jego reżyserem jest Scott Derrickson. Obraz trwa niecałe dwie godziny.
Dr Strange to historia ambitnego, młodego i aroganckiego lekarza neurochirurga, który w związku z wypadkiem samochodowym, traci możliwość wykonywania zawodu, ponieważ jego ręce mocno drżą – poprzecinane nerwy, mięśnie, pręty wszczepione i inne nieciekawe rozwiązania medyczne, które skutkują właśnie smutnym końcem kariery medycznej. Podczas rehabilitacji lekarz dowiaduje się o przypadku uleczenia przerwanego rdzenia kręgowego. Odnajduje mężczyznę, który ozdrowiał i próbuje dowiedzieć się, jak to możliwe. Ten kieruje doktora do tajemniczego miejsca w Nepalu. Tu rozpoczyna się długa droga doktora do uzdrowienia. I bynajmniej nie chodzi o fizyczne uleczenie. Dr Strange rozpoczyna walkę o świat, o samego siebie, o pokój.
Niektórzy mogliby się pokusić o stwierdzenie, że Dr Strange to wyjątkowa postać w marvelowskim Universum. Dlaczego? Bo czaruje tarcze, bo manipuluje czasoprzestrzenią, podróżuje między wymiarami i potrafi opuścić swe ciało. Jednak jeśli by przyjrzeć się historii i koncepcji całej postaci, to można odnieść wrażenie, że gdzieś się już coś podobnego widziało. Oto młody, ambitny mężczyzna o aroganckim usposobieniu doznaje uszczerbku na zdrowiu w wyniku wypadku. Potem trafia do guru, który tłumaczy i pokazuje prawdziwe wartości i sens w życiu. Na końcu nasz bohater przechodzi duchową przemianę i staje po stronie dobra. Brzmi znajomo? Oto porównanie Dr Strange do Tony’ego Starka nie jest przypadkowe. Podobieństwo jednak nie przeszkadza w cieszeniu się oglądaniem przygód bohatera. Wielkie brawa należą się także scenarzystom oraz aktorom za wprowadzenie komediowego charakteru historii. Dystans do współczesności, wyśmiewanie się z new age oraz rozbawienie na sali, kiedy tytułowy bohater dostaje na kawałku starego pergaminu hasło do wi-fi wprowadzają odświeżenie w całej historii, co bardzo dobrze się ogląda.
Generalnie trzeba przyznać, że film dobrze się ogląda. Widz nie odczuwa tych dwóch godzin spędzonych w fotelu jako czegoś przykrego. Film ogląda się szybko, a widz wciągnięty w opowieść, nie odczuwa upływu czasu. Do tego świetna gra aktorska, śmieszne dialogi czy zaskakujące puenty. Warto zobaczyć jak Scott Derrickson otwiera opowieść o niezwykłym lekarzu, który stał się strażnikiem Ziemi.
Dr Strange
Listopad 28, 2016 by Rozalia
Brak komentarzy »
Jeszcze nie skomentowano.