Wygląda na to, że w złych kolesiach jest coś, co pozostałą część społeczeństwa pociąga do tego stopnia, że chce się w nich dopatrywać dobra. Ich historie zawsze są jakoś uzasadnione – a to ciężkie dzieciństwo, a to trauma z katastrofy, a to inne wydarzenie, które na trwałe wbija się w psychikę i pozostawia ślad zmieniając człowieka. Takie historie uwielbia kino. A co jeśli na ekranie zbierze się kilku przestępców, którym za zadanie postawi się uratowanie świata? To sukces murowany. I tak właśnie jest z Legionem Samobójców (Suicide Squad), który niedawno (sierpień) wszedł na ekrany polskich kin.
„Legion Samobójców” był wyczekiwanym w Stanach Zjednoczonych filmem opartym oczywiście o kultowe komiksy. Cała akcja dzieje się w Gotham, więc nie można zepsuć tego filmu oraz jego potencjału. A jednak. I choć film ogląda się dobrze, szybka akcja, świetna gra aktorska, to już sposób pokazania niektórych wątków czy postaci jest co najmniej słaby.
Pierwsza część filmu opowiada historie bohaterów Legionu, który nazwano Task Force X. Jego założycielką jest Amanda Waller grana przez Violę Davis. Dzięki niej poznajemy każdego z członków Legionu. To spójnie opowiedziane historie, które zabarwione są odrobiną humoru oraz poważnym tonem. To obraz podjętych ścieżek przez bohaterów pokazujący jak się znaleźli tu i teraz. To bardzo dobra część filmu. Potem jest już znacznie gorzej.
Kiedy już widz wie kim są i skąd się tu wzięli członkowie Suicide Squad, to otwiera się niewyobrażalnie wielkie pole do popisu dla scenarzystów, reżyserów, osób od koncepcji fabularnej i wszystkich innych. I można by stwierdzić, że takich możliwości nie da się zaprzepaścić. A jednak. Druga część filmu to walka członków Legionu z tym bardziej złym bohaterem. Problem w tym, że jest to nieoczekiwanie nudne. Kiedy Legion ląduje w mieście, w dzielnicy zaatakowanej przez złego bohatera, najpierw toczą między sobą rozmowy, które mają chyba lekko rozbawić widza. Ten jednak siedzi i czeka na porządną akcję. Troszkę można współczuć, ale tylko troszkę, bo tutaj historyjki są płytkie, niewciągające, nieciekawe. No więc skoro już docierają do zajętego budynku, widz w końcu może doczeka się walki. I znów nic z tego. To znaczy walka jest, owszem. Trup ściele się wszędzie, a deszcz pocisków przecina ciemną przestrzeń. I tyle. Wróg pokonany, squad ocalony.
Na ogromne pochwały zasługują Margot Robbie, Will Smith i Jay Hernandez za stworzenie ciekawych, rzeczywistych postaci. Co prawda z kiepsko napisanych bohaterów nie da się zrobić żywej postaci, choćby nie wiem jakimi talentami aktorskimi posługiwali się wspomniani artyści. Nie mniej jednak ich kreacje są ciekawe i to dzięki nim film na prawdę dużo zyskał. Miejmy nadzieję, że każda z nich doczeka się swojego filmu. Tymczasem okropnie zmarnowano postać Jokera. W tę rolę wcielił się Jared Lato i choć jest to niewątpliwie utalentowany aktor (ma na koncie Oscara), to nie popisał się w tym filmie. Oczywiście znów winę za to ponosi scenarzysta i . Szkoda, bo postać Jokera to wielkie wyzwanie aktorskie, nie tylko ze względu na charakter postaci, ale i wielkich poprzedników wcielających się w tą rolę.
Legion Samobójców
Październik 30, 2016 by Rozalia
Brak komentarzy »
Jeszcze nie skomentowano.