Jeżeli przeczytałeś poprzednie cztery części sagi o wiedźminie, to z pewnością nie potrzebujesz recenzji jako formy zachęty do przeczytania jej ostatniego tomu – „Pani Jeziora”. Zapewne, podczas dotychczasowej lektury, uświadomiłeś sobie fakt, z jak wielkim dziełem polskiej fantastyki mamy tu do czynienia. Niniejszy tekst jest więc niejako zbędny. Niemniej jednak pozostaje kilka kwestii, które warto w tym miejscu rozstrzygnąć, ale spokojnie – na pewno nie zdradzimy zakończenia. Czytelnicy z pewnością spodziewają się po tym tomie odpowiedzi na wiele nurtujących ich pytań, które rodziły się wraz z rozwojem wydarzeń opisywanych w poprzednich częściach sagi.
Co dalej z Geraltem? Jak potoczą się losy Ciri? Jak zakończy się wojna z Nilfgaardem? – to oczywiście tylko niektóre z nich. Będąc świeżo po lekturze utworu, z pewnością możemy stwierdzić, że czytając „Panią Jeziora” na pewno zaspokoimy naszą ciekawość, a samo rozwiązanie akcji bez wątpienia nas zaskoczy.
Skoro wiemy, że jest to tom ostatni, uzasadnione jest bowiem spodziewanie się rozwiązania akcji, które jak to zwykle bywa – zwyczajnie musi nastąpić. W tego typu przypadkach możliwości z reguły są dwie i (co warto zaznaczyć) zazwyczaj niezwykle banalne – wygrywa dobra lub wygrywa zło. Trzymając się obietnicy o niezdradzaniu zakończenia, powiem tylko, że Andrzej Sapkowski się z tego banału skutecznie wyłamał.
Wystawienie w tym miejscu jakiejkolwiek opinii na temat „Pani jeziora” jest tu więc całkowicie zbędne. Nawet chwilowy kontakt z literackim dorobkiem Sapkowskiego jest bowiem w pełni wystarczającym argumentem do tego, aby w końcu sięgnąć po, jakże wyczekiwane, zakończenie przygód Geralta z Rivii – postaci, która zajmuje i będzie zajmować jedno z najważniejszych miejsc w kanonie, nie tylko polskiej, ale i światowej fantastyki.