Król Artur: Legenda Miecza jest kolejnym filmem o znanym już wszystkim władcy Camelotu. Jednak czy na pewno? Otóż jest w nim coś innego niż w każdym innym filmie tego typu. Co to jest dokładnie? Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją.
Reżyserem filmu jest Guy Ritchie postanowił opowiedzieć historię władcy Camelotu na nowo i w pewnym sensie mu się to udało. Tym razem postanowiono postawić na język nieco bardziej młodzieżowy, który ma trafić ze starą historią do młodszego pokolenia. Artur nie jest ukazany jako szlachetny rycerz bez skazy. Jest on zwykłym złodziejaszkiem i przestępcą jednak o dobrym sercu. Zysk jest ważny jednak nie za cenę wszystkiego. Zacznijmy jednak od początku. Camelot jest ostatnim miejscem broniącym się przed zapędami hegemonistycznymi magów w Anglii. Gdy następny z nich zostaje pokonany przez króla Uthera posługującego się legendarnym mieczem Excaliburem – dochodzi do zdrady. Jednak jeszcze przed ziszczeniem się marzeń o tronie brata Uthera dochodzi to ważnego zdarzenia, które w przyszłości będzie miało wpływ na dzieje całego królestwa. Młody potomek króla Artur żyje dalej, a jego przeznaczeniem jest odebranie tronu Vortigernowi. Kilkanaście lat później młody Artur nie z własnej woli dołącza do ruchu oporu walczącego z uciskającą społeczeństwo władzą. Los łączy Artura z młodą dziewczyną – Ginewrą, która posługując się magią ma wspomóc przyszłego władcę z zdobyciu przeznaczonego mu tronu.
Fabuła filmu jest nieco zagmatwana ponieważ reżyser stara się w ciągu 120 minut filmu pokazać jaką drogę musi przejść rzezimieszek by stać się królem. W związku z tym mamy dość mocne uproszczenia, a część postaci związanych z królem Arturem nie pojawia się w ogóle. Mamy za to dość dużo popularnych (jeszcze) efektów slow motion. Generalnie widać, ze reżyserem filmu był Guy Ritchie. Sama gra głównych bohaterów jest na porządnym poziomie. Zarówno dobrych jak i złych bohaterów. Film może się podobać i wielu pewnie się podobał. Ja szczerze polecam. Kino dla osób lubiących wartką akcję z efektami zwolnienia i niebanalnym humorem rodem z filmu Przekręt.